Na początku wita nas miły ekran tytułowy, przedstawiający naszego hiroła, w tle przygrywa muzyka, od której same przychodzą wyobrażenia o czekających na nas przygodach. Bez zastanowienia wciskamy "Rozpocznij". Pokazuje się nam mosiężna księga. Z jej kart dowiadujemy się o historii bohatera. Trochę nie za bardzo na miejscu jest opis ekwipunku, ale poza tym
spoko. Po chwili księga znika za krawędzią ekranu i zaczyna się
intro...
A więc, widzimy komnatę króla Bruenora. Dwóch strażników przy wejściu. Wchodzą trzy postacie: Jakiś
mag i dwa orki. Orki mówią, ze przyszły, by zobaczyć się z królem. Strażnicy mówią, że nie mają na to pozwolenia i dobywają broni. Pierwszy strażnik zostaje zabity przez orka, a drugi zamieniony w kamień przez maga. Następnie król zostaje porwany, intro się kończy. Warto zwrócić uwagę na pogrywającą w intrze muzykę, budującą odpowiedni nastrój, ślady krwi po zabiciu strażnika i uderzeniu króla przez maga oraz na ślady krwi na facesecie i charsecie (!) króla po tym uderzeniu. Tuż po ściemnieniu ekranu widzimy pokój bohatera. Przychodzą dwie postacie, przyjaciele, i mówią nam o tym, co się wydarzyło w zamku, a także, że jesteśmy wezwani na rozmowę przez
księcia Eltana. Bez zastanowienia idziemy do zamku. Po drodze przechodzimy przez świetnie wykonane miasto, ale o tym potem. W zamku warto zwrócić uwagę na ślady krwi po batalii i ciała. Tak czy owak, po rozmowie z księciem otrzymujemy główny quest: Sprowadzić króla. Najpierw jednak musimy się dowiedzieć, kto stoi za tą całą aferą, a to może nam powiedzieć tylko jedna osoba - zamieniony w kamień strażnik. Tak więc, ruszamy na szukanie kogoś, kto będzie w stanie go odczarować... O ile motyw z porwaniem króla jest powtarzany, o tyle całkiem oryginalny jest pomysł z jedynym ocalałym strażnikiem zamienionym w kamień.
Po przebrnięciu przez intro i wszystkie inne "konieczności", wychodzimy za zamek do miasta. Teraz dopiero można obserwować piękno miasta: uliczki, domki, zieleń, drzewka, pełno ludzi, latające motylki,
śpiewające ptaszki, do tego jeszcze dobrze zrobione efekty świetlne. Miód, i to w żadnym wypadku nie z uszu. Wnętrza pomieszczeń też są świetne, spodobała mi się zwłaszcza świątynia - grają organy, a kapłan wygłasza mowę\modlitwę. Po prostu gangsta. Kaniony przed miastem ładne, stonowane, gra miła muzyka.
Tak więc, jak mówiłem - lokacje są wykonane naprawdę świetnie.
Do paru można się przyczepić, ale
to drobnostki, na które raczej nie zwracamy uwagi.
Grafikę opisałem po większości w poprzednim akapicie. Chipsety
co prawda znane i często spotykane, ale są tak świetnie użyte, że w niektórych mapach wręcz można się zdziwić: "Jak ten Twardy zrobił taką świetną lokację korzystając
z tego starego, nienajlepszego
chipsetu?". Grafika w trakcie walki także nie budzi zastrzeżeń. Co prawda, w grze spotkamy trochę RTP, ale tutaj jakoś nie rzuca się ono aż tak w oczy.
Udźwiękowienie. Także, jak pisałem przy lokacjach, świetne.
Muzyka jest idealnie dobrana do map, często także towarzyszą jej ciekawe odgłosy, jak np. wianie wiatru czy choćby wspomniane już ćwierkające ptaki i modlitwa kapłana. Dźwięki wydawane przez potwory w trakcie walki nie budzą zastrzeżeń. Ogólnie, udźwiękowienie, tak samo jak grafika i wykonanie lokacji, stoi na cholernie dobrym poziomie.
Skrypty... Parę ich jest. Globalne to np. świecenie słońca, CMS (kit z tym, że wszystkie opcje oprócz "Dalej" i standardowego menu są niedostępne). Do pomniejszych ciekawe jest np. noszenie nieprzytomnej
postaci w jednej lokacji. Ogólnie, choć skryptów nie ma zbyt dużo i nie powalają, to
nie przeszkadzają i za to plus.
Gameplay... Jak można wywnioskować z akapitów o lokacjach, grafice i muzyce, bardzo przyjemny. W ciągu gry miałem tylko jeden moment, gdzie traciłem (ale nie straciłem) ochotę do gry - Las Burum - magiczny las, czyli w pewnym momencie typowe "Jesteś na lokacji, gdzie możesz iść w cztery strony. Gdy pójdziesz w którąś stronę, teleportuje Cię z powrotem na środek tej lokacji. I musisz próbować wyczuć bluesa, to znaczy odpowiednią sekwencję"... Poza tym, jest bardzo milusi. Po wizycie w paru lokacjach targały mną sprzeczne chęci: Grać dalej, czy też wyjść na dwór? Naprawdę, niektóre lokacje są tak świetnie wykonane, że człowiek aż wygląda za okno zobaczyć jaka pogoda, bo gra rozbudziła w nim chęć przejścia się po parku. Świetna rzecz.
Podsumowując,
DDU to gra naprawdę godna poleceni, uwagi i... wzorowania się na niej. Może na jest
wybitna, ale zdecydowanie wybija się
ponad przeciętną. Gdyby z grą można było gadać, to jeden z moich kumpli zapewne powiedziałby: "Ty weź tak nie bądź chamsko udana".
|